Mam dla Was dzisiaj kolejną mix mediową pracę z recyklingiem w tle. Tym razem postanowiłam wykorzystać kubeczki po kawie. Po sklejeniu konstrukcji zmieszałam farby z ciekłym medium i oblałam wypadające piórka mieszanką, tak by imitowały rozlaną kawę. Początkowo chciałam zachować kontrast między kubkami a "kawą", ale wydały mi się zbyt subtelne i w ruch poszły farby do postarzania. I tak powstał mój niebanalny kawowo- turkusowy raj...
P.S. Pudła po Essowych przesyłkach są boskie i cudownie się odzyskuje z nich tekturkę falistą. Zobaczcie tylko na podstawkę!
Jeśli czasem tutaj zaglądacie wiecie, że swoje art journale prowadzę w starych książkach. Ta wpadła mi w ręce, gdy ktoś pozbywał się staroci z mieszkania i bidulkę wyrzucił. Było jeszcze kilka takich biedactw ale niestety ograniczona przestrzeń w domu nie pozwoliła mi na "uratowanie" wszystkich egzemplarzy. Ta miała fajny, praktycznie rozsypujący się ze starości papier, mocno pożółkły i nadający chrakterystyczną strukturę mediom. Przeglądając ją natknęłam się na kilka ilustracji i stwierdziłam, że zbyt dużego obciążenia mediami kartki nie wytrzymają. Wpadłam na pomysł prowadzenia akwarelowego pamiętniczka. I tak za podkład będzie stanowiło gesso a reszta pracy to farby wodne, marker, ołówek i co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy. I tak oto rozpoczynam nowy etap mediowy.
Po szczegóły wykonania zapraszam na blog essy-floresy.pl, bo to moja aktualna inspiracja DT.
A ja na to mówię- dużo bieli okraszonej czerwienią!
Najnowsze wyzwanie to ciepło ognia i wełnianych skarpetek wymieszane z bielą śniegu i koronkowej pościeli. I właśnie taki jest mój blejtram. Z pozoru zimny i niedostępny a jednak czai się w nim iskierka gotowa rozpalić najtwardszą duszę.
Dziś zaległy post, który z całą pewnością Wam się spodoba. Mam Wam do pokazania bowiem bardzo ciekawy mini album, który przy odrobinie sprytu zamienicie w kalendarz (tak jak jego autorka, dzięki której odkryłam te cudeńka) oraz w troszkę większy album na zdjęcia (wiem, że i takie projekty powstały).
Wykonałam dwa albumy- ten z napisami love poszedł pod nóż jako pierwszy i wysnułam dwa wnioski: 1. nie sklejajcie stron, choćby nie wiem jak Was korciło- brzydko się potem składają. 2. Jeśli zapomnicie tak jak ja, obciąć pasek do 11cali, to klapka okładki wyjdzie nam dłuższa (wówczas bigujemy na 2,5 cala ostatnią część)
Drugi to już stricte poskładany album, tak jak stoi narysowane we wspomnianym kursie. Kurs obrazkowy znajdziecie w linku, natomiast ode mnie filmik. (W filmie podałam wymiar 2, 5 cala jako 7 cm. Jest to błąd gdyż chodzi o 2 3/4 cala. Serdecznie przepraszam, ale zauważyłam swój błąd już po zredagowaniu filmu)
Zaczynami od kawałka papieru o wymiarach 11x 8 1/2 cala (ok 27,9x 21,6 cm), który na dłuższym boku bigujemy na 3, 6 i 9 cala (7,6 15,2, 22,9 cm). Tniemy go na 3 części na krótszym boku co 2 3/4 cala (7cm). Okładka to pasek 11 x 2 3/4 cala zbigowany na 3 i 3 1/2 cala (7,6 oraz 8,9 cm. Złożony na 3 1/2 cala i ponownie zbigowany 3 i 3 1/2 cala. Ostatni kawałek bigujemy na połowę.
Mój tag to złoto, żółcie, czerwienie, zielenie i brązy, bo tak mi się kojarzy jesień. A Wam jak się kojarzy? Do tego mnóstwo metalicznych dodatków a także zembossingowanych tekturek essowych. Jakoś nie mogę się odnaleźć po tych wakacjach- też tak macie? Jednak te energetyzujące kolory mocno do mnie przemawiają. Może dlatego wyszło jak wyszło, bo pierwotny projekt miał być nieco inny ;)