22 lutego 2013

    Czasem nie robimy tego na co mamy ochotę. Prawda? Też tak macie? Ja czasami. I tak było w tym przypadku. Jednak finalnie wyszło to pracy na dobre.


Kilka dni przed Wigilią ubiegłego roku, koleżanka poprosiła mnie o szkatułkę dla znajomego dziecka. Ciężki miałam dylemat, gdyż moje prace zawsze robiłam dla dorosłych. A tu, takie wyzwanie. Więc szybko przywołałam wspomnienia, jak to się małą dziewczynką było, i czego najbardziej w świecie chciało.
Wyszło na to, że wróżki mi w głowie i róż. No, to wzięłam się do pracy i w jeden krótki wieczór popełniłam tę oto szkatułkę.


15 lutego 2013

Czasami człowiek musi... czyli repeta.


Jak mówi stare porzekadło - "czasami człowiek musi, inaczej, się udusi." I tak było w tym przypadku, wcale nieodosobnionym.
Znacie to uczucie, kiedy coś nam się spodoba tak, że nie daje nam spokoju godzinami, dniami czy latami? Ja znam. Bo tak właśnie było w przypadku tej serwetki ryżowej. Jakiś czas temu pokazywałam szafeczkę z motywem samolotów, którą zmajstrowałam dla mojego M. Ma ona już co najmniej dwa latka i jakoś tak mi przykro było patrzeć, że rodzeństwa jej brak. Chodziła mi po głowie alternatywa zrobienia z niej czegoś, jednak ni jak nie chciałam robić kolejnej szafki. Nie ze mną te numery - dwa razy to samo. O nie!

 I tak podczas trzytygodniowej kuracji antybiotykowej, w gorączkowych zwidach wykiełkował pomysł. Okazało się później, że całkiem nawet trafny. A było o czym myśleć, bo jak tu zrobić coś dla faceta, mającego bzika na punkcie samolotów, militariów itp. 
W pierwszym odruchu pognałam z zamówionym chustecznikiem do Najjaśnieszego, żeby dobrał sobie samoloty. I wtedy padło pytanie - "Czy Wy wszystkie musicie mieć, po milion pudełek na chusteczki ? "
Odpowiedź mogła być tylko jedna - "No raczej! Ale ten jest dla Ciebie. :) "

I tak przeforsowałam zamysł, na stare pudło a`la skrzynia. Miało wyglądać jak po zrzucie z samolotu, pływające gdzieś w oceanie albo morzu, a potem targane przez pustynię w żołnierskim worku i schnące w gorącym słońcu . Serwetkę ciężko było wpasować w to otoczenie, więc spróbowałam zrobić z niej wycinki, jak stare fotografie. Do tego przybiłam kute narożniki. 
A ponieważ naczytałam się o transferach, jakże ostatnio modnych w kręgach decou, musiałam pacnąć chociaż jeden. Wyszło kilka, gdyż natrafiłam na stare gazety z czasu 2 WŚ, i przemyciłam w sposób niekoniecznie przemyślany. Zapomniałam bowiem, że trzeba zrobić odbicie lustrzane. Ale co tam. Czasy wojny rządzą, się swoimi prawami. ;)
Grunt, że chustecznik się podoba. I jedyna poprawką jaka sobie zażyczył Jaśniepan, to flaga USA AF.


















A tak wyglądały eksperymenty z transferem wydruku z atramentówki, na mokrej fabie.
I pamiętajcie!!! Wydruk w lustrzanym odbiciu!!! 

















 Poniżej (powyżej też ;))zabejcowana mieszanką farby akrylowej i bejcy drewniana konstrukcja. Na to wcierana sucha farba akrylowa. Wszystko przetarte papierem ściernym , część na świecę. I wszystko znów gdzieniegdzie pobejcowane moją mieszanką.








14 lutego 2013

Babcina herbaciarka

Zimno, ciemno, spać się chce. Też tak macie??? No cóż, ja odliczam dni do wiosny. I tak, wiosennie dzisiaj będzie u mnie.
Herbaciarkę którą tu pokażę zrobiłam dla babci, z okazji 80 urodzin. Chciałam żeby miała coś innego, niż jej sąsiadki. I zrobionego specjalnie z myślą o niej. Niestety zaopatrzenie herbaciarki zrobiłam, już po zrobieniu zdjęć, ale musicie mi uwierzyć, że pachniało bosko. ;)
W środku także była dedykacja, ale w związku z tym, że zrobienie zdjęć oddałam w ręce mojego mena, który aż się do tego rwał, nie została uwieczniona. Niestety zdjęcia nie są w moim klimacie, ale przynajmniej ostrości i kolorków nikt im nie zabierze. ;) Może jak będę u Babci , w ferworze walki jeszcze ją ufocę?




 Szkatułka jak z reguły to bywa zakupiona została w Empiku. Tak samo jak i papier ryżowy z ptaszkiem. Co prawda miałam już taki na stanie z drewlandii, ale nie mogłam sobie odmówić tych piękności.  Dół pokryty farbą z próbki za 5 zł, jaką odkryłam w Obi. I chyba wybiorę się tam po jeszcze kilka, gdyż kolory moim zdaniem są nieziemsko pastelowe, a farba bardzo wydajna przy używaniu gąbeczek. I do tego świetnie kryje.
Góra została pomalowana lekko kremową farbą Heritage, a na to wilgotny papier.  Boki pocieniowane różową farbą w odcieniu zbliżonym do kwiatków. Kropeczki zrobiłam tymi samymi odcieniami na przemiennie, tzn. na niebieskim żółty a na ptaszkach niebieski . Ponieważ obrazek wydawał się trochę mało wyrazisty i 3d, podmalowałam leciutko niektóre kwiatuszki, listki i brzuszek ptaszka.
 W środku, na wieczku była dedykacja, a dół zostawiłam nietknięty ze względu na kontakt z żywnością.






Napis zrobiłam konturówką do szkła. Formatkę, pomalowałam żółtą farbą po całości. Potem przy użyciu patyczka i pasty postarzającej Heritage skrobałam napis. ;)










A gdyby ktoś pytał, to różyczki kupiła w Lidlu ku ozdobie wieczornej kolacji. A aniołka znalazła w sklepie z tanimi rzeczami moja psiapsióleczka. ;) I chwała jej za to! ;*

3 stycznia 2013

 Dzisiaj mnie natchnęło na przeglądanie starych zdjęć. Wśród nich znalazłam te dwie pracki. Jestem z nich dumna, bo od początku, do samego końca zrobiłam je sama. Całe pudełeczko jest zrobione z kartonu i paseczków papieru. Cudeńka goszczą w domu mojej psiapsiółki i mam nadzieję, że jej jeszcze służą.


Podstawę, czyli pudełeczko wykonałam jak za starych czasów na technice w szkole uczyli. Pokroiłam jakiś czarny kalendarz do scrapowania z Lidla, (scrapków nie umiem nadal zrobić, choć te cudownośći kradną moje serce). Nie jest imponujących rozmiarów, bo miało służyć do chowania malutkich cieni do powiek. Góra ozdobiona różyczkami. Wydawało mi się, że są piekielnie trudne do zrobienia, ale z czasem nabrałam wprawy i przy kawce i ulubionym serialu, wyprodukowałam iśćie hurtową ilość. Zamknięcie zrobione przy pomocy ozdobnego dziurkacza. Ponieważ kolorystyka miała odpowiadać upodobaniom, zaserwowałam tylko mały optymistyczny akcent w postaci serduszek. :)



Drugie pudełeczko też zawędrowało w prezencie, ale tu mogłam wprowadzić z lekka kolorków., Ale tonacja pozostała podobna. A żeby troszeczkę inaczej wygądało i siostrzyczki się nie kłóciły, że takie samo, na tym dodałam coś, co miało wyglądać jak manekin z sukienką. Wygląda? Uff... mam nadzieję, że tak. :)

A, żeby pokazać jeszcze coś quillingowego dodam kartkę. Ta wyjątkow podobała się mojej mamie, ale w wyniku niespodziewanej wizyty, ktoś inny został nią obdarowany. Ale o mamusi też pamiętam i muszę jej takie coś zdziałać.


Miłego wieczorka!

30 grudnia 2012

Mały Miś



  Nieczęsto robię niebieskie prace. Chociaż to jeden z moich ulubionych kolorów, jakoś nie wpasowuje mi się w stylistykę. Jednak ta Misia urzekła moje serce. Dawno już, zamówiłam kilka papierów z motywem misiów. Wszystkie oczywiście w roli dam i dżentelmenów. ;) Są cudowne i aż żal ściska, że nie ma w pobliżu dzieciaczka, który mógłby się z nich cieszyć.



     Jednak, mimo tego, że bardzo podoba mi się ta praca, brakuje mi czegoś na przodzie szkatułki. Sama się nie mogę zdecydować, czy powinny to być namalowane odbite łapki, wstążeczka, czy jakiś inny miś w rogu. Ciężka sprawa... Może ktoś coś podpowie?

    Co do samego wykonania. Brązowa farba akrylowa, rozcieńczona wodą i wtarta szmatką. Na górze farba akrylowa w bieli, pocieniowana brązem ze szkatułki i niebieskim. A żeby Misiowa parasoleczka się na coś przydała, zrobiłam kropelki deszczu. I oto ona. :)

P.S. Szkatułka jest do kupienia, jeśli komuś wpadła w oko.





















20 grudnia 2012

Rozważna czy romantyczna?

   Przeglądając internet czasem trafiam na fantastyczne perełki. I zazdroszczę troszeczkę, że ktoś ma takie cudeńka a ja biedna nie. ;D  I co robię w takiej chwili?? Biegnę do sklepu (czasem internetowego) i kupuję części, które poskładam w całość.


Historia tych doniczek jest długa, gdyż robiłam je kilka tygodni. Niby miałam na nie pomysł, a jakoby go nie było. Wiedziałam, że mają mieć coś wspólnego z lawendą, mają być praktyczne, pasować do sypialni  i... na tym koniec. To co wyszło, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Sama nie mogłam uwierzyć, że drzemią we mnie pokłady skrywanej romantyczności manualnej. A jednak! ;)











Wszystkie doniczki pomalowałam przy pomocy gąbeczki, fioletową farbą Rico Design, dostępną w sieci Empik. Środek pociągnęłam delikatnie crackle country, a na to naniosłam nierównomiernie białą farbę akrylową. Wycięte wzory z serwetki ponaklejałam na środku, a brakujące elementy transparentnych obrazków uzupełniłam inną. Całość pociągnięta raz lakierem, ale nie pamiętam jakim. Zdaje się, że wodnym, lub akrylowym. Wstążeczki , przyklejone na klej na ciepło z pistoletu, i tak też zostały zmontowane kokardki.

Doniczek używam jako osłonek na inne doniczki, wówczas nie ma problemu z domywaniem ich z ziemi przy przesadzaniu.




19 grudnia 2012

Święta, święta.

Święta coraz bliżej. Kapusta gotuje się na kuchni, groch moczy a moje zwierzaki owładnięte zapachem bakalii, wychylają nosy spod kanapy. Po nową porcję rodzynek. ;) Też niech coś maluchy mają z przygotowań.

Czas leci nieubłaganie, a pierogów setki do lepienia. :) Grunt, że prawie wszystkie prezenty od Świętego ;) już pokupowane albo zrobione. Ja oczywiście pochwalę się tymi zrobionymi. Dzisiaj dwie herbaciarki z uroczymi motywami serwetek, zakupionymi w sklepie Decoupage Garden.  Gdy tylko zobaczyłam te malutkie myszki i cudowną dziewczyneczkę, wiedziałam, że ktoś je dostanie w prezencie. I nie pomyliłam się... Chociaż miałam też dla nich inne przeznaczenie. Otóż, jakiś czas temu na aukcji kupiłam cudownie powycinane podkładki pod talerze. Jednak zabrakło weny twórczej, a może samozaparcia? W każdym razie, myszki jeszcze są w ilości niemal hurtowej, więc kto wie? Być może o jakiś kursik się pokuszę, jak znajdę trochę wolnego.

Herbaciarki kupiłam w Empiku, miały piękne słoje więc znów nie chciałam ich przykrywać. Chętnie bym je tylko pobieliła, ale dostałam polecenie od Fotografera, żeby były świąteczne. A ponieważ próbowałam uniknąć przesłodzenia, wyszło jak wyszło. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie pokombinowała. Dlatego, zrobiłam nibybejcę z farby akrylowej. Na to suchym pędzlem przetarłam boki w kolorze białym i gdzieniegdzie dodałam kropeczki. Góra jak zwykle "na żelazko". Idealna metoda do przyklejania tak dużego motywu. Całość przeciągnięta kilkukrotnie lakierem wodnym. I voila !

P.S. Jedną z dekoracji dostałam na Mikołajki, więc musiałam ją uwiecznić. Jest taka śmiechuśna. :D