15 grudnia 2012

Powitanie z aniołkami

Jak już napisałam o sobie, w wolnych chwilach zajmuję się wszelakimi formami artystycznymi. Popędliwy ze mnie chochlik, więc jak mnie ogarnie "faza" na jakąś dziedzinę , do bólu ją eksploatuję. Aż mi się nie znudzi. Jednak wierności dotrzymuję, już od kilku lat decoupagowi. On to chyba najbardziej pobudza moją wyobraźnię. Nie zawsze udany, ale grunt, że cieszy. Czasami nie tylko mnie, bo kilka prac zawędrowało już do ludzi. Mam nadzieję, że uszczęśliwiły ich tak samo jak mnie ich wykonywanie. ;)




   Jedną z takich prac na zamówienie, była doniczka zamieniona w świecznik. Pomysł zgapiłam z jakiegoś posta na FB, ale zostałam namówiona na zrobienie go w prezencie. I tak powstały aniołki...





Doniczka duża, bo średnica to jakieś 20 cm. Na dole mniejsza. Pęknięcie wyłamywałam ze dwie godziny. Więc jak wam taka upadnie, to nie wyrzucajcie jej od razu. Na zdjęciu w środku świeczuszka ze sklepu ze skrzydełkami ;), w kształcie kuli śniegowej. W sam raz się wpisała w krajobraz. 

   Doniczkę otapowałam dwukrotnie białą farbą akrylową- taką zwykłą, do ścian. Następnie zmieszałam białą z niebieską i po uprzednim przetarciu gdzieniegdzie, wystających części i boków świecą, naniosłam jedną warstwę niebieską.
Po wyschnięciu przy pomocy gruboziarnistego papieru ściernego, przetarłam w miejscach gdzie była stearyna. W środku przykleiłam wycięte z serwetki aniołki, a całość przelakierowałam z zewnątrz lakierem wodnym. W środku zostawiłam tylko całość pociągniętą klejem, gdyż bałam się że lakier może zapalić się, a niepomalowany nie dałby się wyczyścić w razie osmolenia. W trakcie podsychania kleju, obsypałam brokatem aniołki, żeby ładnie się iskrzyły wieczorem. 
  Czegoś mi brakowałao i... wtedy w Lidlu znalazłam pastę,która z powodzeniem imituje śnieg i ...chmurki. Jak widać na zdjęciu pacnęłam tym trochę aniołeczkom nad głowami i ranty wyłamania. A na nie brokat- a co!




























Tak więc, z niszczycielską siłą musiałam połamać doniczkę. Ale jeśli macie w domu jakieś wykruszone, stare i zapomniane donice, nie wahajcie się ich wykorzystać. Po pierwsze- udane będą wam cieszyć oko. Po drugie- nieudanych nie będzie szkoda wyrzucić, a doświadczenie zdobyte przy nich-bezcenne.


Pozdrawiam
Mała Mi ;)

2 komentarze:

  1. Fajny pomysł z pęknietą doniczką, jeszcze takiego lampionu od środka zdobionego nie widziałam :) Dobrze wygląda przy zapalonej i zgaszonej świeczce. Rozbawiłaś mnie tym wyłamywaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł zgapiony z jakiegoś linka na fb. Dla siebie bym się nie odważyła, ale na prezent- trzeba było zaryzykować. A wyłamywanie tragiczne. Chciałam walnąć młotkiem, ale męskie konsylium, które miałam akurat w domu poradziło mi kombinerki. No i się zaczęło... Chociaż ostatnio zwierzyłam się z problemu chłopakom w pracy i poradzili mi "dziób papugi" do glazury, do tego celu. I chyba się zaopatrzę, bo mam ochotę sobie coś takiego machnąć. :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że tutaj jesteś. Może podzielisz się ze mną, swoimi wrażeniami? :)
It's nice that you are here. Can you share with me your experience? :)